Jaki smak ma fotografia analogowa?

Rzadko eksperymentuje z przeterminowanymi filmami, zrobiłem zaledwie kilka takich rolek. Przeważnie lubię powtarzalne rezultaty ale czasem jest dobrze zejść z utartego szlaku dla nowych doświadczeń. Fotografią należy się też bawić.

Dostałem w prezencie Fp4 bez plusa z 97 roku. To równo 20 lat po terminie.
Jedno z przyjemniejszych doświadczeń fotografii analogowej, kiedy po naświetleniu filmu czujemy to spełnienie po skończeniu materiału. Wyciągamy go z kasetki, zaklejamy go taśmą ochronną aby się nam nie rozwinął w transporcie, liżąc klej na taśmie "exposed".  Kiedyś ta taśma miała smak miętowy. Niby nic, ale to taki bonus na koniec dla dodatkowej przyjemności szerokich filmów 120. Dzisiaj już tak nie robią...

Fotografia analogowa utraciła smak świeżej mięty ale powoli ją odzyskuje. W końcu Kodak przywraca slajd Ektachrome a może i nawet Kodachrome, więc może i Ilford wróci do miętowego kleju.

Wracając do starego Fp4, film był prawidłowo przechowywany w lodówce i wyszedł całkiem przyzwoicie. Poza drobnymi skazami na emulsji, które widać tylko w powiększeniu, odbiły się oznaczenia z papieru ochronnego. Numerki i kropeczki są widoczne na niektórych klatkach ale nie na wszystkich. To znaczy, są na wszystkich, ale część z nich jest ukryta w detalach kadru. Można się tego spodziewać po mocno przeterminowanych filmach. W takich przypadkach najlepiej jest naświetlać sceny z duża ilością przejść tonalnych, gdzie nie ma większych jednolitych plam kolorów, takich jak niebo, śnieg czy twarz ;)











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Dygresje fotograficzne , Blogger