Odbitki
Pierwsze własnoręcznie zrobione odbitki w ciemni, cieszą bardziej niż wywołany film.
Pewnie dlatego, że odbitka jest finalnym efektem zrobionego zdjęcia i widzimy w pełnej krasie magię fotografii.
W pięcioosobowym składzie, w małej łazience, przy akompaniamencie "łychy" ;) walczyliśmy z krokusem.
Początkowe efekty były słabiutkie...
Pewnie dlatego, że odbitka jest finalnym efektem zrobionego zdjęcia i widzimy w pełnej krasie magię fotografii.
W pięcioosobowym składzie, w małej łazience, przy akompaniamencie "łychy" ;) walczyliśmy z krokusem.
Początkowe efekty były słabiutkie...
próby paskowe
pomylony poziom z pionem i mamy polaroida ;)
voila!
Papier Foton, przeterminowany 10 lat i trochę mało kontrastowy wyszedł. Na niektórych emulsja popękała ale i tak efekt zadowala!
No i miałem prezent na dzień kobiet :)
Trochę więcej praktyki i pewnie będzie można więcej wycisnąć z tego papieru.
nio za 2 tygodnie ciąg dalszy :):) tak wiec forma będzie rosła :)
OdpowiedzUsuńCzekam na efekty pracy :)
OdpowiedzUsuńOlaboga, 5 osób w kiblu. Normalnie zagęszczenie jak w bollywoodzkim hicie :D Pamiętam pierwsze odpalenie teściowego Krokusa. To była porażka, bo papier był nierównomiernie naświetlany. Dobrze że niedługo udało mi się kupić Opemusa. W jedną noc zrobiłem ładnych kilkanaście odbitek.
OdpowiedzUsuńHa ha - trafnie ujęte. Niektóre nasze czwartkowe spotkania, rzeczywiście mogą przypominać boolowydzki film akcji.
OdpowiedzUsuń